Po niemal miesiącu od rozpoczęcia prac nad zamówieniem dla Kotliny Edelweiß hale montażowe miały opuścić ostatnie lokomotywy oraz wagony, z których większość była już prawie na finiszu. Według harmonogramu do wtorku wszystko miało być gotowe oraz rozpocząć drogę do portu morskiego w Rzymie skąd kontenerowiec miał wyruszyć do Orientyki.
Z racji na zbliżające się terminy zakłady wstrzymały dni wolne i pracownicy działali na obie zmiany od poniedziałku do niedzieli. Syrena sygnalizująca koniec i początek pracy wyła codziennie o 6, 16 i 2. Cztery godziny spokoju wewnątrz hali montażowych i ponownie zapalały się potężne lampy, startowały wiatraki, a silniki wózków widłowych i skrzypienie dźwigów opuszczających kolejne elementy lokomotyw rozpoczynały "produkcyjny koncert". Dzięki temu podejściu nie było mowy o potencjalnych obsuwach. Można było nawet powiedzieć, że pracownicy lekko wyprzedzali harmonogram.
Największym zadaniem jednak było dokańczanie wagonów. Złożyć lokomotywę to jedno. Nie ma tam większej filozofii i sztuki, ale stworzyć wnętrze, które nie będzie powodowało, że ma się ochotę zwrócić bilet to już wyzwanie. Zbudowanie takowego to też nic wielkiego. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że to tylko kwestia wsadzenia foteli, wyłożenia tapety imitującej drewno, rozciągnięcie jakiegoś dywanika lub nawet oszczędzenie i po prostu oddzielenie przejścia od foteli taśmą. Jednak nie tak się realizuje zlecenia w Voxlandzie. Jeżeli chce się zasłużyć na certyfikat "Voxland Qualitat", który świadczy o faktycznej jakości, trzeba sobie zasłużyć.
Schmidt ans Wagner AG nie dysponuje jednak zespołem, który ma możliwości i umiejętności by wykończyć wagony. Dlatego też zwrócono się w tej sprawie do freeburskiej firmy, która zajmuje się od kilkunastu lat modernizacją, remontami czy właśnie wykańczaniem wagonów należących do VNB. Na swoim koncie mają również tabór należący do Rodziny Królewskiej, który wedle tych, którzy mieli okazję się nim przejechać, wewnątrz kompletnie nie przypomina kolejowych wnętrz. Obecnie zostały skończone w większości wszystkie przekazane wagony. Pozostało jedynie kilka pierwszoklasowych, które miały być chlubą dla WaxExpress.
Nie zapomniano również o EdelExpress, którego tabor pozostawiono na sam koniec prac. Tak ważne zlecenie nie mogło być włożone pomiędzy inne, prosząc się tym samym o możliwą niedbałość lub pośpiech. Dlatego też wagony otrzymane ze Schmidt ans Wagner stały na zakładowej bocznicy, czekając cierpliwie na swoją kolej. Lokomotywa, która miała je ciągnąć była już ukończona i przed nią tak jak przed pozostałymi czekała podróż na kontenerowiec płynąc do Orientyki. Tam pozostanie w porcie gdzie wynajęto specjalny garaż kolejowy oraz lokalny zespół ochroniarzy, którzy będą pilnować maszyny do czasu przybycia wagonów i jej wyruszenia w pierwszą, orientycką trasę.